Stanisław Lem w XX wieku pisał o przewidywaniu przyszłości: „Nawet niewielki postęp na każdym polu odsłania przed nami olbrzymie, a dotąd niewidzialne przedpole naszej ignorancji”[1]. Czy oznacza to, że przewidywanie przyszłości ambitniejsze niż prognoza pogody na najbliższy weekend, jest z góry skazane na porażkę? A może powinniśmy nastawić się na inny cel? Zamiast przewidzieć odległą przyszłość, powinniśmy ją zaplanować? W poniższym tekście podejmę się próby połączenia tych podejść w odniesieniu do wizji Polski A.D. 2018.
Wizja
Jest początek XXII wieku. Rzeczpospolita Polska stała się jednym z liderów w wyścigu po nowego, ekonomicznego Złotego Graala, którym jest samowystarczalność i odporność na wstrząsy gospodarcze. Po licznych kryzysach XXI wieku, których następstwem były wojny, wyzerowanie majątków i wzrost ubóstwa, świat postawił na efektywność i bezpieczeństwo. Przez blisko sto ostatnich lat Polacy byli świadkami wzlotów i upadków tygrysów gospodarczych Afryki, Azji, Europy i Ameryki Łacińskiej. Prędzej czy później ich rynki i moce produkcyjne kończyły jednak jako łakomy kąsek dla ponadnarodowych układów reprezentujących interesy głównych mocarstw. Wyciągnęliśmy wnioski z ich doświadczeń.
Nasza gospodarka jest bogata zakumulowanym, polskim kapitałem (ludzkim, finansowym, technologicznym), który pracuje na całym świecie i poza nim: na dnie oceanów, na wodach bez przynależności państwowej, w przestworzach, na orbicie okołoziemskiej, Księżycu i w pasie asteroid. Polska pozostaje uczestnikiem wielkiego, światowego handlu, ale zachowuje niezbędny poziom suwerenności. Państwo panuje nad przepływem kapitału i dba o spójność społeczeństwa. Jesteśmy zjednoczeni i zcentralizowani tam, gdzie ważna jest żelazna dyscyplina kosztów i kierunków strategicznych. Jednocześnie Polacy to liderzy przedsiębiorczości i kreatywności w branżach, w których wciąż jeszcze sztuczna inteligencja nie przekroczyła możliwości człowieka.
Czy taka wizja ma szansę się ziścić? To pytanie na inną, znacznie większą publikację. W poniższym eseju skupię się na tym, co zrobić, aby przyszłość była jak najbliższa mojej wizji.
Metodyka. Możliwości. Mapa drogowa
Mimo ogromnej woli systemowego przewidywania przyszłości i planowania rozwoju cywilizacji przy pomocy pozyskanej w ten sposób wiedzy, dotychczas takie projekty sromotnie zawodziły oczekiwania. Nie będę zatem podejmował po raz kolejny tej samej, skazanej na porażkę walki. W swoim eseju chciałbym raczej przedstawić pożądany scenariusz (oraz pewne jego alternatywy) i wskazać co musi się wydarzyć, aby taki plan się zmaterializował.
Jako metodologii pracy użyję autorskiego sposobu implementacji inżynieryjnego podejścia top-down, czyli od ogółu do szczegółu. Na potrzeby poniższego artykułu nazwałem tę metodę Podejściem „Trzy M”. Pierwsze M – Metodyka – czyli najbardziej ogólny poziom, abstrakcyjny opis narzędzi, którymi będę się posługiwał. Na ten etap składać się będzie zdefiniowanie badanych wskaźników i procesów, ustalenie jednoznacznej terminologii.
Drugie M – Możliwości – to analiza obecnego stanu polskiej gospodarki (wraz z krótką historią, która nas do niego doprowadziła) oraz wskazanie potencjalnych scenariuszy rozwoju ekonomicznego i technicznego Polski w perspektywie najbliższych stu lat. Opisując rok zero postaram się wskazać zarówno silne, jak i słabe strony naszej gospodarki. Wskażę też najważniejsze szanse i zagrożenia płynące z megatrendów międzynarodowych oraz procesów wewnętrznych wynikających z trwającej transformacji.
Oprócz scenariusza pozytywnego, który interesuje nas najbardziej, a którego wizję nakreśliłem we wstępie, chciałbym również pokazać jego alternatywy: scenariusz negatywny, przewidujący ekonomiczne staczanie się Rzeczpospolitej po równi pochyłej oraz scenariusz trwania na obecnej, półperyferyjnej pozycji (który jest niestety najbardziej prawdopodobny – ale o tym opowiem dalej).
Zwieńczeniem eseju będzie mapa drogowa, czyli zbiór poukładanych w logicznej kolejności (a czasem współwystępujących) zdarzeń, procesów, zmian, które muszą się wydarzyć w ciągu najbliższych stu lat, aby zaistnieć mógł scenariusz pozytywny. Skoro celem całego raportu Polska 2118 jest pobudzenie Polaków do myślenia i działania na rzecz spełnienia tego scenariusza, a ja sam z natury jestem optymistą, potraktuję tę cześć mojej pracy jako podsumowanie wykonawcze i receptę dla przyszłych pokoleń .
Podstawowe definicje i zakres badań
Główną osią mojego eseju jest rozwój strukturalny i techniczny polskiej gospodarki (oraz – w mniejszej części – aparatu państwa). Jako perspektywę bliską rozumiem trwającą i kolejną dekadę, średni termin to z kolei perspektywa do roku 2030-2040. Są to zakresy, przy których można jeszcze mówić o prognozowaniu trendów i przewidywaniu przebiegu procesów społeczno-gospodarczych z pewnym prawdopodobieństwem.
Finalnie patrzeć będę jednak na rok 2118 – czyli na sto lat w przód. Zdaję sobie sprawę, że w tak długim okresie może wydarzyć się wiele tzw. punktów zwrotnych (game changer), które zupełnie wywrócą wszelkie dzisiejsze przewidywania. Mam też świadomość tego, że nawet znane nam obecnie cykle koniunkturalne i zjawiska przyrodnicze mogą w przyszłości spowodować kryzysy niewyobrażalnych rozmiarów.
Przyjmuję więc uproszczone założenie, że nie dojdzie do żadnego zdarzenia, które zmieniłoby zupełnie i w sposób niespodziewany bieg historii oraz stan naszej cywilizacji (np. wojna atomowa, epidemia uśmiercająca połowę populacji Ziemi, uderzenie asteroidy, podbój Unii Europejskiej przez Turcję). Przypuszczam, że na mapie świata pozostaną te państwa, które są na niej obecnie. Wojny coraz bardziej przesuwają się bowiem z pola militarnego na rynki ekonomiczne, łańcuchy dostaw i na infrastrukturę teleinformatyczną. Ten trend moim zdaniem będzie coraz silniejszy.
Wracając jeszcze do merytorycznego zakresu mojej analizy, chciałbym uściślić pewne pojęcia. Na potrzeby tekstu rozwój techniczny (wymiennie: postęp techniczny) definiuję jako podnoszenie efektywności produkcji dóbr i usług dzięki zastosowaniu nowych rozwiązań organizacyjnych, technologicznych i komunikacyjnych.
Co ważne, oprócz analizowania samej efektywności gospodarki (wydajności produkcji) ważne jest również zwrócenie uwagi na to, jaką wagę ma jej struktura. Rozumiem przez ten termin udział i dystrybucję w różnych branżach kapitału polskiego (państwowego i prywatnego) oraz zagranicznego.
Rok zero – sytuacja bazowa. Słabe i silne strony Polski
Polska znajduje się obecnie u progu przejścia z grupy państw rozwijających się do państw rozwiniętych. W 2018 roku, niespełna trzydzieści lat po rozpoczęciu transformacji gospodarczej, po raz pierwszy w różnych rankingach Polska została awansowana do najwyższej ligi. Nasz rynek klasyfikowany jest jako stabilny pod kątem instytucjonalnym, a jednocześnie rozwojowy.
Co jest dziś głównym motorem naszego rozwoju? Z jednej strony jest to silny rynek wewnętrzny. Wpływa na niego wciąż nienasycona konsumpcja, ale też rosnąca ambicja Polaków. Kulturowo jesteśmy częścią cywilizacji Zachodu i do niej chcemy też przynależeć gospodarczo. Trend ten wzmocniła dodatkowo liczna emigracja Polaków po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej. Setki tysięcy Polek i Polaków doświadczyło na własne oczy jak zorganizowane są sprawne, silne i bogate państwa Europy Zachodniej i dziś oczekuje tego samego od swojej ojczyzny.
Z drugiej strony, Polska to nadal bardzo korzystny rynek dla inwestorów zagranicznych nastawionych na eksport. Niskie koszty pracy (biorąc pod uwagę wysokie kompetencje pracowników), coraz lepsza infrastruktura transportowa, bliskość ważnych szlaków handlowych północ-południe i wschód-zachód. Takie czynniki można wymieniać długo. Dość powiedzieć, że nawet wyjątkowo ostrożne w swoich szacunkach firmy konsultingowe nadal widzą w Polsce bardzo duży potencjał dalszego, dynamicznego rozwoju. Przykładem niech będzie raport „PwC” Świat w 2050 roku. Według autorów tej publikacji, nasza ojczyzna ma największy potencjał rozwoju gospodarczego spośród dużych państw Unii Europejskiej[2]. A przecież wciąż mamy do usunięcia przeszkody, bez których dynamika wzrostu byłaby jeszcze większa.
O barierach blokujących jeszcze szybszy wzrost polskiej gospodarki napisano już wiele, sam również byłem współautorem takiej publikacji wydanej pod auspicjami Fundacji Republikańskiej[3]. Z kronikarskiego obowiązku wypada jednak wymienić i chociaż pokrótce opisać najważniejsze z nich.
Konsensus naukowy[4] jako najważniejsze bariery (a więc słabości i zagrożenia) rozwoju gospodarczego Polski w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat podaje następujące czynniki:
- Zła sytuacja demograficzna – niska dzietność i szybkie starzenie się społeczeństwa. Depopulacja i starzenie się społeczeństwa będą wpływać na zmiany w strukturze czynników produkcji, spadnie dostępność pracy i wzrośnie jej koszt, co będzie stanowić wyzwanie dla licznych sektorów budujących swoje przewagi konkurencyjne w oparciu na niskich kosztach pracy.
- Niska aktywność ekonomiczna ludności – niższy niż w państwach Europy Północnej (m.in. Niemcy, Szwecja) o około 10-15 punktów procentowych udział osób pracujących w całej populacji wieku produkcyjnego.
- Niezadowalająca i – co gorsza – malejąca stopa inwestycji, będąca w korelacji z niską stopą oszczędności gospodarstw domowych. „Gospodarka Polski do dalszego, dynamicznego rozwoju potrzebuje wzrostu poziomu oszczędności krajowych, szczególnie długoterminowych. W strukturze aktywów finansowych polskich gospodarstw domowych dostrzegalna jest duża luka, którą powinny wypełnić oszczędności emerytalne. Bez nich trudne będzie pozyskiwanie kapitału udziałowego dla małych i średnich przedsiębiorstw, a ten jest z kolei niezbędny do finansowania inwestycji i innowacji”[5].
- Niskie zaufanie do sfery publicznej: aparatu państwa, elit politycznych, urzędników. Niskie przekonanie o możliwości realnego wpływu na procesy publiczne wśród przeciętnych obywateli.
- Niskie zaufanie do systemu gospodarczego rozumiane jako brak wiary zarówno w jego rolę redystrybucyjną, jak i emancypacyjną. Przejawia się to w badaniach społecznych niskim wskazaniami prawdziwości tez takich jak: „każdy ma równe szansę na zrobienie kariery”, „każdy dostaje tyle samo” oraz „każdy dostaje tyle, na ile zasługuje według jego faktycznych umiejętności, wiedzy, kompetencji”.
- Słabo oceniany system edukacji i coraz mniejsze pokrycie przez niego potrzeb rynku pracy (młodzi pracownicy nabywają więcej podstawowych umiejętności w zakładach pracy niż w szkole).
- Znaczna przewaga inwestycji zagranicznych w Polsce nad inwestycjami polskimi za granicą skutkująca odpływem renty z kapitału na Zachód[6].
- Niska innowacyjność, wynalazczość, zaangażowanie prorozwojowe pracowników w miejscu pracy. Słaby przepływ wiedzy między publicznym sektorem badawczo-naukowym, a rynkiem. Niskie nakłady sektora prywatnego na badania i rozwój względem państw rozwiniętych.
- Przestarzała infrastruktura energetyczna (elektrownie, sieci przesyłowe) i kolejowa, niedobory infrastruktury telekomunikacyjnej.
Powyższa diagnoza nie jest obca również politykom i urzędnikom odpowiedzialnym za planowanie działań rządu. W różnych strategiach rządowych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat wskazywano na te systemowe bolączki polskiego państwa i gospodarki niezależnie, czy w Polsce rządziło SLD, PO-PSL czy PiS. Główny rdzeń powyższych tez pokrywa się również z częścią analityczną Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, nazywanej potocznie Planem Morawieckiego.
Można więc powiedzieć, że jakkolwiek trudno wychodzi nam konsekwentna praca nad naszymi słabościami, to przynajmniej potrafimy je poprawnie rozpoznawać i nader często dawać na nie dobre recepty. Takich pozytywów jest na szczęście więcej. Wymieniając silne strony oraz szanse polskiej sfery publicznej oraz rynku i jego uczestników, warto wskazać również następujące elementy:
- Stale spadająca i już obecnie bardzo niska przestępczość. Wbrew wciąż jeszcze obecnej w sferze publicznej opinii, Polska ma jedne z najniższych statystyk przestępczości, w szczególności tych najpoważniejszych – przeciwko życiu i zdrowiu obywateli. Na tle innych państw Unii Europejskiej lokujemy się w czołówce najbezpieczniejszych państw[7]. Wskazują na to również badania społeczne wśród Polaków – blisko 90 proc. z nas czuje się bezpiecznych i odsetek ten stale rośnie[8].
- Malejąca od wielu lat korupcja (powszechność zjawiska i skala pojedynczych przypadków) oraz coraz mniejsze społeczne przyzwolenie na łapówkarstwo.
- Wysoki, wręcz rekordowy optymizm konsumencki. Od 2013 roku jesteśmy w trwałym trendzie wzrostowym i przekroczyliśmy już rekordowy poziom tego wskaźnika odnotowany przed światowym kryzysem gospodarczym w latach 2007-2008. Składają się na niego dynamicznie rosnące płace, spadające bezrobocie, wyższy dochód do dyspozycji gospodarstw domowych, większa pewność zatrudnienia. Wszystko to razem sprawia, że przeciętni Polacy coraz silniej partycypują w rozwoju gospodarczym kraju.
- Rosnąca liczba przedsiębiorstw prowadzących z sukcesem ekspansję globalną. Co ważne, grupa ta jest mocno zdywersyfikowana. Są w niej zarówno spółki Skarbu Państwa, jak i przedsiębiorstwa prywatne; globalni gracze (m.in. KGHM, PGNiG, LPP, Asseco) jak i misie, czyli małe i średnie przedsiębiorstwa (np. CD Projekt). W tej ostatniej grupie szczególnie duża rolę odgrywają firmy typu born global, czyli „globalne od urodzenia”, charakteryzujące się dużą dynamiką w ekspansji na rynki zagraniczne, niejednokrotnie pomijające rynek krajowy. Przypuszcza się, że to wciąż nowe zjawisko, stanie się wkrótce normą, a udział małych i średnich firm na globalnym rynku znacznie wzrośnie. Przykłady polskich firm tego typu to Medicalgorithmics, i3D, 11 bit studios, Apeiron Synthesis, FM GROUP Polska, Brand 24, Audioteka[9].
- Momentum gospodarcze – Polska znajduje się obecnie w bardzo dobrej sytuacji makroekonomicznej, którą charakteryzuje wysoki wzrost PKB, niskie inflacja i bezrobocie, spadek zadłużenia (relacja długu publicznego do PKB). Towarzyszy temu poprawa efektywności fiskalnej (uszczelnienie systemu podatkowego, w szczególności VAT i CIT). Jednocześnie presja płacowa wciąż nie jest tak wysoka, jak chociażby dziesięć lat temu w poprzednim szczycie koniunktury gospodarczej. Sprawia to, że polski rząd ma w sferze gospodarczej duże możliwości i swobodę działania, których może użyć do faktycznego skoku reformatorskiego – zmiany kierunków znacznych przepływów finansowych. W długiej perspektywie może to wytworzyć nowe silniki wzrostu i postępu technicznego.
- Narastające momentum polityczne w Europie – coraz liczniejsza staje się grupa państw kontestujących obecny porządek i hegemonię Niemiec oraz Francji, wspieranych przez Benelux. Polska i Węgry w wielu sprawach mogą liczyć na Czechy i Słowację – naturalnych partnerów z Grupy Wyszehradzkiej, ale również na Rumunię, która mierzy się z podobnymi problemami. Ostatnio także na nowych aktorów sceny „alternatywnej”: Austrię i Włochy. Dodatkowo cieniem na obecnej polityce integracji ładzie się Brexit. Kryzys może wygenerować dla Polski szanse zwiększenia swojej pozycji na rynkach międzynarodowych oraz przejęcia nowych inwestycji, które wycofywać się będą z pogrążającego się w chaosie Zachodu.
- Naturalny rezerwuar imigracji o niskim ryzyku generowania konfliktów kulturowych, potencjalnie łatwy do asymilacji. Dotyczy to przede wszystkim licznych Ukraińców oraz Białorusinów i Rosjan. Polska jest dla nich atrakcyjną i dość łatwą psychologicznie alternatywą dla ich własnych ojczyzn w poszukiwaniach lepszego poziomu życia.
- Odwrócony w ostatniej dekadzie trend degeneracji środowiska naturalnego. Udało się to zrobić jeszcze przed dojściem do nieodwracalnego zniszczenia lub chociażby poważnego naruszenia stanu środowiska. Dziś Polska gospodarka leśna mogłaby wręcz być wzorem do naśladowania dla wielu państw Zachodu. Postępujące inwestycje nastawione na ograniczanie emisji i uciążliwości (wymagane przez Unię Europejską i porozumienia klimatyczne) dla środowiska sprawiają, że coraz pewniejsze jest jego zachowanie dla następnych pokoleń w dobrym stanie.
- Niezłej jakości i wciąż rozwijana infrastruktura drogowa na poziomie dróg krajowych, ekspresowych i autostrad. Wciąż jeszcze jest ich zbyt mało, ale już dziś można powiedzieć o dobrym połączeniu sieci polskich dróg z drogami niemieckimi, co jest szczególnie ważne dla gospodarki i handlu międzynarodowego. Korzystają z niej polskie firmy transportowe i dzięki temu doskonale sobie radzą na zachodnich rynkach. Uczciwie należy jednak dodać, że drogi lokalne wciąż wymagają znacznego doinwestowania. Dotarcie z pieniędzmi na infrastrukturę do poziomu powiatowego będzie doskonałym bodźcem rozwojowym i zachęci kapitał do większej mobilności (wyjście poza już obecnie najbardziej uprzemysłowione regiony).
Powyższa uproszczona analiza SWOT[10] wskazuje, że przyszłość Polski jest bardzo niepewna i może potoczyć się zarówno w dobrym, jak i złym kierunku. Liczba szans i zagrożeń stojących przez naszą gospodarką, przy jednoczesnym dużym polu do działania dla rządu, może przyprawić o ból głowy. Jak z tego wszystkiego wyciągnąć konstruktywne wnioski? Niezbędne jest wytyczenie pewnych ścieżek projekcyjnych i scenariuszy, które będą się równolegle z nimi realizowały. Zanim do tego przejdziemy, warto poświęcić trochę czasu na analizę ważnych trendów zewnętrznych, które z konieczności trzeba wziąć pod uwagę w planowaniu przyszłości Polski.
Megatrendy światowe i europejskie
Niezależnie od powodzenia działań reformatorskich prowadzonych w Polsce, musimy mieć świadomość, że na kształt gospodarki przyszłości w ogromnej mierze będą miały wpływ megatrendy, czyli procesy i zjawiska dostrzegalne na całym świecie, powoli pojawiające się również u nas lub wywierające na nas coraz większy wpływ. Część z nich została już przeze mnie wymieniona w analizie zagrożeń i szans polskiej gospodarki. Warto również spojrzeć na nieco niższy, bardziej mikroekonomiczny poziom – tam, gdzie będą podejmowane pojedyncze decyzje konsumenckie czy inwestycyjne.
Dobrą analizę megatrendów dla rynku produktów konsumenckich przeprowadzili eksperci firmy doradczej McKinsey[11]. Wprawdzie analizują oni główne zjawiska, która będą kształtować nie tak daleką przyszłość, jak ja (jedynie do 2030 roku), ale można to uznać za dobrą bazę i punkt wyjścia dla naszych analiz. Przyjrzyjmy się więc jakie są główne wnioski z raportu The Consumer Sector in 2030.
Przede wszystkim autorzy zwracają uwagę na kluczową zmianę demograficzno-cywilizacyjną wśród społeczeństw świata rozwiniętego (i w dużej mierze również rozwijającego się), jaką będzie eksplozja klasy średniej i spadek ubóstwa wśród klas niższych. Wiążą oni tę zmianę przede wszystkim z efektem konwergencji gospodarek Chin, Indii i Indonezji do Zachodu. Eksperci McKinseya szacują, że średnia płaca Chińczyków liczona parytetem siły nabywczej wzrośnie z 15 proc. wartości płacy Amerykanów do 45 proc w 2030 roku. Jednocześnie średni wiek mieszkańców tych państw będzie istotnie wyższy, na co wpływ będzie mieć już opisywane zjawisko starzenia się społeczeństw.
Inne ważne zjawiska społeczne warte wymienienia to postępująca urbanizacja i wzrost nierówności kapitałowych – bogatsi będą stawali się coraz bogatsi. Wynikać to będzie przede wszystkim z przesunięcia środka ciężkości w produkcji z czynników ludzkich (pracy) na maszyny i sztuczną inteligencję (czyli kapitał).
Patrząc na perspektywę makroekonomiczną i geopolityczną niezbędne jest zauważenie, że centrum świata przesuwa się z wybrzeży Atlantyku w kierunku wybrzeży Pacyfiku. Rosnące gospodarki Chin, Indii i Indonezji, ale również Wietnamu, Tajlandii czy Filipin sprawią, że ich rola w globalnym systemie handlu i inwestycji wzrośnie. Najbliższe kilkadziesiąt lat to okres dynamicznej poprawy warunków życia i pracy w tych państwach. Ten postęp będzie miał jednak swoją cenę w rosnących globalnie kosztach pracy i surowców. Jednocześnie spaść powinny ceny transportu i komunikacji ze względu na coraz lepszy dostęp do taniej (lub wręcz darmowej) energii z odnawialnych źródeł. Jeszcze bardziej zwiększy to międzynarodową konkurencyjność w handlu i wymusi konsolidację dużych graczy w globalne superkorporacje.
Zagrożeniem dla tego nowego porządku mogą stać się jednak ryzyka związane ze zmianą klimatu. Coraz gwałtowniejsze zjawiska pogodowe mogą zaszkodzić regionom nadmorskim oraz utrudnić transport towarów dotychczasowymi szlakami handlowymi, co istotnie zmieniłoby kształt światowego systemu gospodarczego. Przejście z transportu morskiego na lądowy może zupełnie zmienić równowagę sił w Euroazji. Nie bez powodu Chińczycy już dziś inwestują ogromne pieniądze w budowę Nowego Jedwabnego Szlaku, czyli połączeń kolejowych biegnących od Morza Wschodniochińskiego, przez Azję i Europę aż po Atlantyk.
Główne zmiany techniczne, na które zwracają uwagę eksperci McKinseya, wiążą się ze stosowaniem nowych technologii telekomunikacyjnych i informatycznych. Ogromną nadzieję wiążą oni z powszechną robotyzacją wspartą samouczącymi się i samokomunikującymi algorytmami. Chodzi zarówno o wnioskowanie z dużych zbiorów danych (big data, data mining), jak i typowe uczenie się przez naśladowanie i optymalizację – coś, na co niecierpliwie czekają fabryki walczące z rosnącymi kosztami pracy ludzkiej.
Coraz lepsze algorytmy sztucznej inteligencji będą miały również ogromne znaczenie w branżach mających bezpośrednią styczność z klientem. Mowa tu zarówno o inteligentnych produktach (np. autonomicznych samochodach czy smart houses – samozarządzające sobą domy), jak i wspomaganych przez AI metodach sprzedaży, dystrybucji, marketingu (np. profilowanie za pomocą danych z social mediów, real-time marketing).
Co ważne, postęp techniczny będzie dostrzegalny nie tylko na poziomie konkretnych wynalazków i rozwiązań, ale będzie się też przejawiał skróceniem czasu ich propagacji, łatwiejszym dostępem do wiedzy i większą liczbą gotowych rozwiązań, dostosowanych do konkretnych problemów. Ta odnoga postępu może jednak być też problemem dla przemysłu, gdyż powodować będzie wzrost kosztów ochrony własności intelektualnej. Wymusi to ogromne inwestycje w cyberbezpieczeństwo i jednocześnie zwiększy rolę wywiadu gospodarczego.
Warto również wspomnieć o kilku ważnych trendach na poziomie konsumentów i ich codziennych decyzji. Przede wszystkim w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat będziemy obserwować coraz większe przesunięcie od zakupów w klasycznych sklepach do e-commerce, czyli handlu przez Internet (lub przez telewizor, smart lodówkę itd.). Umożliwi to lepsze poznanie oczekiwań klienta przez producentów, ale również wzmocni chęć personalizacji produktów – tak, abyśmy poprzez decyzje zakupowe budowali swoją tożsamość.
Coraz ważniejsza w podejmowaniu decyzji konsumenckich będzie też społeczna odpowiedzialność biznesu oraz regionalizm i patriotyzm ekonomiczny. Zaostrzająca się konkurencja na rynkach międzynarodowych sprawi, że firmy będą starały się wyróżniać swoje produkty nie tylko jakością, ale też pochodzeniem, wpływem na kwestie istotne dla konsumentów (środowisko naturalne, ślad węglowy). Może to jednak powodować efekt odwrotny od oczekiwanego. Konsument przytłoczony licznymi możliwościami wyboru w końcu zacznie od niego uciekać w znane i lubiane marki.
Na koniec warto dodać, że spośród wielu rynków, które mają duży potencjał, największe prawdopodobieństwo jego spełnienia ma z pewnością branża ochrony zdrowia i tzw. wellness. Wynika to wprost ze starzenia i bogacenia się społeczeństw, co powodować będzie przesunięcie potrzeb od bezpieczeństwa w kierunku dobrego zdrowia i samopoczucia.
Możliwości: Scenariusze przyszłości Polski
Zacznijmy od scenariusza dla Polski najbardziej pesymistycznego. Prawdopodobieństwo jego realizacji oceniam jako niewielkie. Scenariusz negatywny zakłada zatrzymanie relatywnie szybkiego rozwoju Polski i powolne staczanie się naszej gospodarki w kierunku krajów Europy Południowej (Włoch, Grecji), przy czym chodzi tutaj bardziej o ich problemy (zadłużenie, bezrobocie) a nie wysokość płac czy zakumulowany majątek w gospodarstwach domowych.
W scenariuszu negatywnym główną rolę triggerów (czynników uruchamiających spiralę zdarzeń) odgrywają przede wszystkim problemy demograficzne, kryzys na rynku pracy oraz utrata równowagi między konsumpcją a inwestycjami. Jego trendy to malejące oszczędności, coraz silniejsze uzależnienie od kapitału zagranicznego oraz wiążące się z tym wypływy dochodów pierwotnych poza Polskę. Zakładam, że już obecne słabości mogą się zdecydowanie pogłębić – wystarczy, że dwa pierwsze bodźce wywołają efekt kuli śnieżnej, a za nimi pójdzie właśnie konieczność zaciskania pętli fiskalnej, upadek polskich firm, jeszcze większe poleganie na obcym kapitale i zwiększenie jego wpływu na politykę gospodarczą państwa. Ciężar fiskalny będzie przenoszony z dużych przedsiębiorstw na małych i słabych podatników. Wiek emerytalny będzie stale podnoszony, a mimo to stopa zastąpienia oscylować będzie w okolicach kilkunastu procent. Państwo będzie silne wobec słabych i słabe wobec silnych.
Mały przedsmak takich zjawisk mieliśmy w początkowym okresie transformacji gospodarczej: masowe, strukturalne bezrobocie, brak opieki państwa nad wykluczonymi, niepokoje społeczne (strajki), wysoka inflacja. Wyobraźmy sobie teraz takie problemy, ale zwielokrotnione. Co więcej, Polacy w takim scenariuszu byliby przyzwyczajeni do wysokiej stopy życia, która nagle zaczęłaby drastycznie spadać. To zupełnie co innego, niż rok 1989 i wyjście z „ciemności” socjalizmu. Kryzysowi gospodarczemu towarzyszyłby kryzys społeczny – apatia, egoizm, wzrost przestępczości, zapaść działalności charytatywnej i wolontaryjnej, „zwijanie” infrastruktury powiatowej i pogłębianie różnic gospodarczych między głównymi ośrodkami miejskimi a peryferiami. Polska znacznie bardziej przypominałaby upadłe państwa Ameryki Łacińskiej niż dzisiejszy Zachód.
Scenariusz umiarkowany zakłada trwanie w tym, co obecnie trapi i jednocześnie napędza polską gospodarkę. Można to nazwać pułapką średniego rozwoju lub pozycją półperyferyjną. Głównymi trudnościami w takim scenariuszu będzie zatrzymanie wzrostu płac i akumulacji majątku na poziomie istotnie niższym, niż w bogatych państwach Zachodu. Jednocześnie jednak będzie to poziom gwarantujący stabilne, bezpieczne życie. Jest to scenariusz najbardziej prawdopodobny.
W scenariuszu umiarkowanym gospodarka powoli będzie zwiększać swój poziom techniczny. Wzrost robotyzacji i branż kreatywnych nie będzie jednak wystarczająco wysoki, aby utrzymać obecny poziom inwestycji zagranicznych i zatrudnienia. Nawet jedną trzecią pracujących może dotknąć zjawisko tzw. bezrobocia technologicznego – ich miejsca pracy zostaną zastąpione przez maszyny lub algorytmy przetwarzania danych. Stworzy to razem pewne pole ekspansji dla firm krajowych, które będą miały mniejszą konkurencję i presję kosztową. Ze względu jednak na niską dostępność kapitału inwestycyjnego, skierują się one głównie na branże niskomarżowe, nastawione na rynek wewnętrzny, z ograniczoną możliwością ekspansji zagranicznej.
I wreszcie scenariusz pozytywny, który zakłada gospodarczy awans do czołówki najbogatszych państw świata. Dynamiczny wzrost pozycji Polski w regionie oparty będzie o akumulację kapitału, wiedzy, know-how, technologii. Zakłada on, że około roku 2030-40 dojdziemy do momentu, gdy to Polska będzie eksporterem tych wartości, a nie półbiernym podwykonawcą wielkich koncernów. Made in Polska stanie się najwyższą marką technologiczną świadczącą o wysokiej jakości produktu, staranności wykonania i zgodności ze społecznymi oczekiwaniami wobec biznesu. Niesamowicie ważna dla spełnienia tego scenariusza będzie również istotna poprawa sytuacji demograficznej: wysoki przyrost naturalny (wynikający ze wzrostu dzietności zdecydowanie powyżej wartości 2,1 dającej prostą zastępowalność pokoleń) oraz stabilna i bezpieczna imigracja grup etnicznych bliskich nam kulturowo.
Co sprawi, że scenariusz ten zacznie być realizowany? Przede wszystkim wykorzystanie istniejących rezerw w myśl koncepcji przedsiębiorczego państwa: wzmocnienie kooperacji między spółkami Skarbu Państwa, uczelniami i rynkiem, rozwój innowacyjnego sektora badawczo-rozwojowego na bazie skutecznego i szybkiego przejścia etapu imitacyjnego, lepszego przepływu informacji i wiedzy oraz skutecznej komercjalizacji badań. Przełomowe technologie wynajdywane będą w Polsce i przez Polaków… oraz „polskojęzyczne” sztuczne inteligencje. Jednym z kół zamachowych gospodarki będzie przemysł zbrojeniowy, który zacznie dostarczać skuteczne i innowacyjne rozwiązania, gwarantujące niezawodność i istotnie zwiększające potencjał coraz większej, polskiej armii.
Kapitał ludzki znacznie skorzysta na boomie demograficznym. Przywróci to konkurencyjność polskiego rynku pracy i zwiększy motywację pojedynczych jego uczestników do podnoszenia swoich kompetencji. Odmłodzone kadry polskich firm będą przygotowywane do swojej kluczowej roli już od wczesnych lat szkolnych – dzięki większej praktyczności i adaptacyjności metod edukacyjnych do bieżących wyzwań i stanu wiedzy.
Polacy będą czuli silną więź ze swoim państwem – nie tylko z jego historią i kulturą, ale również z jego organami, instytucjami, służbami. Przekonają się wreszcie, że państwo może być zbiorem narzędzi służących realizacji interesu narodowego – wystarczy, że wybiorą właściwych ludzi na kluczowe funkcje publiczne. I to nawet wtedy, gdy tego procesu selekcji mieliby się uczyć jeszcze kilka lat.
Zakładam, że szanse na realizację tego scenariusza są dość duże. Zdecydowanie mniej, niż scenariusza umiarkowanego, ale jednocześnie więcej, niż negatywnego. Jestem przekonany, że tak jak w tych dwóch pozostałych możliwościach wiele zależy od koniunktury zewnętrznej, tak na realizację scenariusza pozytywnego wpływ mamy przede wszystkim my sami – nasza determinacja, konsekwencja, nasze ambicje i wymagania przedstawiane rządzącym. Bo to oni mają w swoich rękach klucz do wielkiej, gospodarczej siły Polski.
Przedsiębiorcze i silne państwo – koło zamachowe gospodarki XXI wieku
Główne punkty zwrotne scenariusza pozytywnego są nierozerwalnie połączone z polityką gospodarczą państwa oraz powiązanymi obszarami – takimi jak edukacja, badania naukowe, obrona narodowa. Od dobrej diagnozy i wytyczenia planu działania, od skuteczności na tych polach i wreszcie od konsekwencji kolejnych ekip rządzących zależeć będzie, czy państwo odegra rolę reformatora, czy hamulcowego dla gospodarki. A rolę do odegrania ma w istocie niemałą. Warto zwrócić uwagę na jego obecną „wagę” w gospodarce Polski:
- Wydatki sektora finansów publicznych to dziś około 42 proc. PKB. Zsumowanie ich z wydatkami i inwestycjami podmiotów należących bezpośrednio lub pośrednio do Skarbu Państwa (spółki SP i komunalne) oznacza, że blisko połowa wartości dodanej polskiej gospodarki jest w jakimś stopniu redystrybuowana przez sektor publiczny.
- Państwo poprzez prawo gospodarcze ma też ogromny wpływ na sektor prywatny. Duże firmy mogą sobie radzić z otoczeniem regulacyjnym (są w stanie te koszty przenieść na klientów lub zoptymalizować), ale dla małych i średnich przedsiębiorstw regulacje to często jeden z czynników decydujących o ich konkurencyjności. Tymczasem MŚP wytwarzają blisko 50 proc. PKB i dają zatrudnienie dwóm trzecim Polaków. Ich byt w dużej mierzy zależy od siły fiskalnego i regulacyjnego ucisku.
- Polska przeznacza na badania i rozwój około 1 proc. PKB rocznie, z czego aż dwie trzecie tej kwoty pochodzi z budżetu państwa.
- Państwo w praktyce posiada największy wpływ na czynniki decydujące o lokowaniu inwestycji w regionach. Składają się na nie naturalne monopole: na infrastrukturę transportową, kształtowanie otoczenia regulacyjnego oraz dostarczenie podstawowych kwalifikacji kadrze technicznej (szkoły powszechne, uczelnie publiczne).
- System podatkowy i pieniężny w ogromnej mierze kształtują popyt inwestycyjny i stopę oszczędności. Stopy procentowe w gospodarce są bardzo ściśle skorelowane ze stopami ustalanymi przez Radę Polityki Pieniężnej. Popyt wewnętrzny, a w szczególności konsumpcja, wykazują ogromną podatność na zmiany stopy opodatkowania dochodu oraz nabywania towarów i usług.
Rolę państwa można sprowadzić właściwie do jednego zdania – ma ono być narzędziem bogacenia Polaków, czyli realizacji naszego interesu narodowego. W tym celu musi dawać nam fizyczne bezpieczeństwo (sfera obronności), wspomagać nasze aktywności ekonomiczne (aktywna polityka gospodarcza), wspierać nas w ekspansji zagranicznej (dyplomacja i handel), pomagać gromadzić kapitał (proinwestycyjna polityka fiskalna), dawać nam sprawnych pracowników (edukacja i rynek pracy), chronić przed ingerencją ekonomiczną z zewnątrz (bezpieczeństwo ekonomiczne, narzędzia interwencyjne), która mogłaby wykoleić nasze plany rozwojowe.
Jednocześnie tym, którzy nie mają ambicji prowadzenia własnych biznesów i nie chcą „wypruwać sobie żył”, państwo musi gwarantować stabilność i spokój. Wraz ze wzrostem miejskiej klasy średniej (w rzeczywistości będącej uzależnionym od wielkiego kapitału prekariatem) to właśnie ta ostatnia funkcja będzie coraz ważniejsza. Wpływać będzie na nią urbanizacja, a więc w konsekwencji większy udział mieszkańców miast w procesach demokratycznych (większy odsetek wyborców będzie miejskimi prekariuszami). Wszystko wskazuje na to, że procesy te, wsparte jeszcze dynamiczną robotyzacją, doprowadzą do konieczności wprowadzenia polityki socjalnej gwarantującej dużym grupom Polaków pozarynkowe źródło utrzymania. Może przyjąć to formę zarówno dochodu podstawowego – już dziś postulowanego w niektórych państwach Unii Europejskiej – jak również dotowanych miejsc pracy, nie dających realnej wartości dodanej, ale chroniących przed staczaniem się na margines i generowaniem wyższych kosztów społecznych.
Kluczową rolę w wejściu na ścieżkę dynamicznego rozwoju będzie miała reforma edukacji – zarówno w sferze strukturalnej, jak i kadrowej. Zmiany w tych dwóch obszarach muszą być powiązane i doprowadzić do przejścia z imitacji przeszłości na wyprzedzanie trendów lub chociażby rozumienie teraźniejszości. W skrócie: uczyć będziemy się o tym, co jest i będzie, a nie o tym, co już było. Realizacji tych zmian służyć może fakt ustawicznego, obowiązkowego edukowania nauczycieli i bezpośredniej widoczności efektów ich pracy z dziećmi w oczach rodziców. Już dziś ojcowie i matki mają świadomość wyzwań rynku pracy, na który wchodzić będą ich pociechy. Dlatego wymagają od szkoły coraz więcej, ale przez niedomagania systemu edukacji zmuszani są do zatrudniania korepetytorów.
Dobra reforma edukacji pozwoliłaby wykorzystać potencjał drzemiący w młodym pokoleniu, ale tylko w połączeniu z wielką reformą i prawdziwą budową polityki prorodzinnej. Przywrócenie w Polsce dzietności na poziomie dającym stabilny i dość wysoki przyrost naturalny będzie wymagało nie tylko konkretnych rozwiązań ekonomicznych (np. zachęty podatkowe, wsparcie kredytów mieszkaniowych, ulgi rodzinne), ale również kulturowych – państwo zacznie w końcu na serio promować model rodziny wielodzietnej. Dzięki przemyślanym, wieloletnim programom, które wprowadzą te dobre wzorce do naszej tożsamości, świadomości społecznej i wychowania, Polacy znów staną się dumnymi i szczęśliwymi rodzicami, a posiadanie licznego potomstwa będzie się opłacało.
Widać więc, że w rękach państwa, tworzonego przez elity polityczne, państwowych menedżerów, urzędników i funkcjonariuszy publicznych już teraz zgromadzona jest ogromna władza i istotna rola prorozwojowa. Przyszłość będzie wymagać, aby grupa ta była gwarantem stabilności i realizacji planu strategicznego. Dlatego na wzór ustabilizowanych państw Zachodu, u nas również konieczne jest oderwanie tych elit od wpływu cyklów wyborczych. Można to zrealizować albo poprzez pozostawienie tylko fasady demokracji, albo poprzez wyłączenie długoterminowego rozwoju gospodarczego z bieżącego sporu politycznego. Będzie to niesamowicie trudne i prawdopodobnie pojawią się lub spopularyzują pewne bypassy, jak chociażby znane ze Stanów Zjednoczonych zjawisko obrotowych drzwi[12].
Zakładając, że uda się nam zrobić to wszystko lub chociaż istotną część, to co nas czeka?
Nadchodzące przemiany gospodarcze w Polsce. Długa i pozytywna perspektywa
Skok cywilizacyjny Polski zacznie się od skoku modernizacyjnego polskiego państwa. Ale dalszy rozwój naszej ojczyzny będzie już w znacznie większym stopniu zależał od procesów gospodarczych niż politycznych czy regulacyjnych. Stworzenie odpowiedniej podbudowy i zdjęcie balastu ma być tylko wstępem do powstania zupełnie nowych lub rozwoju już istniejących, innowacyjnych branż przemysłu i usług.
Najważniejszym procesem, który musi zostać uruchomiony przez rząd, powinna być intensywna akumulacja polskiego kapitału w sektorach o wysokiej rentowności (w najbliższej i dalszej przyszłości). Skoro środków finansowych zawsze jest mniej, niż potrzeb, będzie to niesamowicie trudne z punktu widzenia politycznego, ale jest to warunek absolutnie konieczny żeby polskie, innowacyjne przedsiębiorstwa mogły urosnąć i rywalizować z konkurencją zlokalizowaną w państwach rozwiniętych.
Jednocześnie rząd będzie musiał stworzyć takie warunki, aby tam, gdzie obecni są dziś w Polsce silni inwestorzy zagraniczni, nie doszło do „zabetonowania” ich pozycji i dalszego odpływu wysokiej renty za granicę. Co więcej, musimy mieć odwagę, aby takich inwestorów traktować jako kuźnię kadr dla polskich firm i aktywnie drenować te przedsiębiorstwa z kapitału ludzkiego a wraz z nim – organizacyjnego. Procesy polonizacji kapitału zagranicznego – czy to przez przejęcia, czy przez tworzenie polskich „dublerów” zagranicznych firm działających w Polsce – będą intensywnie wspierane i promowane przez państwo.
Przygotowanie i zatwierdzenie w następnej dekadzie długofalowej strategii inwestycyjnej państwa będzie wymagało utworzenia lub wzmocnienia wyspecjalizowanych instytucji nadzorujących te działania (na kształt obecnie istniejącego Polskiego Funduszu Rozwoju). Przy czym nie powinny one mieć możliwości dokonywania inwestycji bez rzetelnej analizy jej bieżącej wartości netto i porównywania jej z innymi okazjami inwestycyjnymi. Odcięcie polityków od wpływu na takie procesy będzie kluczowym warunkiem powodzenia. Wymaga to stworzenia nowej, sprawnej kadry kierowniczej: menedżerów sektora publicznego o wysokich zdolnościach analitycznych, intuicji biznesowej i jednocześnie nieskazitelnych moralnie, traktujących tę pracę jako współodpowiedzialność za budowę dobra wspólnego wszystkich Polaków. Z pewnością pomocne w tym procesie będzie utworzenie uczelni biznesowej nastawionej właśnie na praktyczne budowanie kadr dla państwowego biznesu i instytucji gospodarczych. Musimy w tym zakresie naśladować najlepsze wzorce z Zachodu i Dalekiego Wschodu, zarówno publiczne, jak i prywatne (np. francuska INSEAD[13]).
Przyjmując, że powiedzie się nam zebranie odpowiedniej masy krytycznej kapitału finansowego i ludzkiego, w okolicach 2030-2040 roku Polska znajdzie się w zupełnie nowej sytuacji: staniemy się znaczącym eksporterem, a nie jak dotąd importerem inwestycji zagranicznych. Przestaniemy być kolonią, którą można eksploatować gospodarczo. Zamiast tego to my będziemy podbijać nowe rynki i wysyłać tam nie tylko gotowe towary z Polski, ale również wykupować lokalne przedsiębiorstwa lub budować od podstaw zagraniczne oddziały naszych własnych firm za granicą. Wraz z inwestycjami zagranicznymi rosnąć będzie strumień pieniędzy z dochodów pierwotnych. Taka transformacja już dziś dokonuje się w Chinach – w kilkadziesiąt lat po wejściu na ścieżkę dynamicznego rozwoju rynku wewnętrznego i przemysłu eksportowego. Jak najbardziej może się to wydarzyć również w Polsce. Czas dojścia do punktu zwrotnego w przypadku Chin, a wcześniej Japonii, Korei Południowej czy Singapuru wskazuje, że Polska swoją szansę otrzyma lada chwila, w ciągu następnej lub kolejnej dekady.
Równolegle do ekspansji branż o wysokiej rentowności oraz budowy przedsiębiorstw innowacyjnych w Polsce, tak jak na całym świecie, postępować będzie konsolidacja sektorów niskomarżowych, kapitałochłonnych. W dużym uproszczeniu tę grupę można nazwać „starą gospodarką”. Zaliczać się będą do niej wszystkie klasyczne branże nastawione na zaspokajanie podstawowych potrzeb ludzkich, w których intensywnie wykorzystywany jest kapitał produkcyjny i obrotowy – mowa np. o handlu, przetwórstwie przemysłowym, rolnictwie, tradycyjnej energetyce (wytwarzanie energii z kopalin), wydobyciu surowców. W branżach tych najsilniej odczuwalna będzie presja rosnących kosztów, co wymusi ciągłe zwiększanie ich efektywności. Praca ludzi będzie zastępowana automatyzacją, surowce będą przetwarzane w zamkniętym cyklu (odzyskiwanie przez recykling), energia będzie oszczędzana, odzyskiwana i magazynowana w celu optymalizacji jej zużycia.
Rosnąca efektywność „starej gospodarki” (a wraz z nią spadki cen produktów), wzrost poziomu zakumulowanego bogactwa w gospodarstwach domowych oraz długofalowy spadek cen energii (masowe przekroczenie break even point w rozwoju technologicznym odnawialnych źródeł) sprawi, że praktycznie zaniknie zjawisko ubóstwa i to mimo zwiększenia globalnych nierówności. Każdego Polaka będzie stać na zapłacenie za wszystkie podstawowe produkty i rachunki niezbędne mu do subiektywnie postrzeganego godnego życia.
Warunkiem tego jest jednak utrzymanie głównego źródła dochodów gospodarstw domowych, jakim dziś jest praca. Wobec nadchodzącego zjawiska bezrobocia technologicznego istnieją dwa scenariusze pozwalające na podtrzymanie poziomu życia osób nim dotkniętych. Pierwszy to wprowadzenie powszechnego narzędzia redystrybucyjnego dyskutowanego już obecnie na świecie – dochodu podstawowego. Takie rozwiązanie osobiście uważam jednak za niezgodne z naszą ludzką naturą. Mimo tysięcy lat istnienia cywilizacji, w ludzkiej autodefinicji wciąż ważne miejsce zajmuje wykonywana przez niego praca. Dlatego większą szansę widzę w procesie przesuwania pracowników z sektora prywatnego do sektora tzw. gospodarki społecznej oraz pokrewnych. Ich głównym mianownikiem jest tworzenie miejsc pracy, które wprawdzie nie mają wymiernej, ekonomicznej wartości (przeliczalnej np. na liczbę wytworzonych produktów), ale generują istotną wartość niematerialną (zaufanie, bezpieczeństwo, zdrowie, zadowolenie, piękno) i jednocześnie angażują pracowników w budowę dobra wspólnego (służbę lokalnej społeczności lub całej wspólnocie narodowej). Zadaniem rządu będzie wspieranie rozwoju tego sektora i zapewnienie mu warunków do pozyskiwania wystarczającego finansowania. Środki na jego funkcjonowanie pochodzić będą nie tylko z budżetu, ale również z sektora prywatnego, doceniającego wagę i pozytywny wpływ takiej działalności.
Tworzenie faktycznej wartości dodanej zarezerwowane będzie głównie dla klasy średniej pracujących w branżach kreatywnych (niezastępowalnych łatwo przez roboty i algorytmy) oraz dla posiadaczy (w przypadku sektora prywatnego) i nadzorców (sektor publiczny) kapitału. To na tych grupach powinien być skupiony najsilniejszy nacisk rozwojowy państwa. Tak jak główną rolą sfery publicznej w przypadku klas niższych będzie zapewnienie bezpieczeństwa, stabilności i przewidywalnej przyszłości, tak względem klas wyższych konieczne będzie pozwolenie na ryzyko, innowacyjność, eksperymentowanie. Selekcja musi być dokonywana już na etapie szkolnym a uczniowie o największym potencjale powinni mieć możliwość nauki indywidualną, ambitniejszą ścieżką (ale wciąż opłacaną ze wspólnego budżetu).
Postęp automatyzacji będzie prowadził do jeszcze szybszego gromadzenia bogactwa w rękach wybranych, dlatego klasa posiadająca – niezależnie, czy będą to menedżerowie państwowych przedsiębiorstw, czy kapitaliści – będzie bardzo nieliczna. Dysponować oni będą większymi możliwościami i swobodami niż przeciętni obywatele. Te specjalne warunki będą się jednak wiązały ze specjalnymi obowiązkami wobec państwa. Przede wszystkim konieczne będzie pełne podporządkowanie się strategicznemu interesowi Polski i wypływającym z niego głównym kierunkom ekspansji. Kontrola państwa nad przepływem i reinwestycją kapitału – również prywatnego – musi być bardzo ścisła i niechętna jego odpływowi z Polski. Wyjątkiem będzie możliwość transferu od mniej do bardziej rentownych inwestycji.
Nowe silniki wzrostu i konkurencyjności
We wcześniej części eseju wskazałem kilka przykładów branż zaliczanych przeze mnie do „starej gospodarki”. Mimo pozornie pejoratywnego wydźwięku tego określenia, nie można deprecjonować wskazanych sektorów. Mają one kluczowe znaczenie dla budowy stabilnej ekonomii i dobrych warunków wzrostu dla bardziej innowacyjnych gałęzi. Dzięki optymalizacji i konsolidacji starych działów gospodarki – szczególnie energetyki, transportu, rolnictwa, telekomunikacji, budownictwa, górnictwa – możliwe będzie przekierowanie brakującego kapitału do firm generujących wyższą stopę zwrotu.
„Nowa gospodarka”, która będzie faktycznym motorem napędowym dynamicznego rozwoju Polski w XXI wieku to przede wszystkim branże, które jeszcze nie pojawiły się w naszej gospodarce lub dopiero raczkują. Można je skategoryzować ze względu na obszary, w których mogą generować nowy popyt lub znacznie wyższe marże wynikające z przewagi technologicznej (spełnianie tych samych potrzeb przy pomocy zupełnie nowych produktów). Te obszary to między innymi:
- Przestrzeń kosmiczna. Kosmiczny przemysł wydobywczy, przetwórczy i produkcyjny to absolutne must-have gospodarki aspirującej do światowej ekstraklasy. Górnictwo we wszystkich zakątkach świata napotyka coraz większe trudności – musi kopać głębiej, przy niższych zawartościach złóż i trudniejszych warunkach klimatycznych. Powoli zbliżamy się do momentu, w którym opłacalne stanie się szukanie alternatyw poza Ziemią, szczególnie dla minerałów rzadkich. Wydobywanie ich z asteroid będzie wymagało budowy całej infrastruktury kosmicznej – do konstruowania, przeładunku, napraw i wymiany załóg. Naturalnym „produktem ubocznym” kosmicznego przemysłu stanie się turystyka orbitalna, a za kilkadziesiąt lat zapewne również loty kolonizacyjne na Księżyc czy Marsa. W warunkach niskiej podaży każdy dostawca takich usług będzie mógł osiągać bardzo wysoką rentowność na ich sprzedaży.
- Produkcja kluczowych podzespołów komputerowych i urządzeń informatycznych (infrastruktury sieciowej, dostępowej) a także sektor usług związany z ich konfiguracją, utrzymaniem i zabezpieczeniem. Państwa nie posiadające własnych mocy wytwórczych w tym zakresie będą narażone na strategiczne ryzyko wykradania informacji i własności intelektualnej przez silniejszych od siebie. Prowadzić będzie to do zjawiska reshoringu, czyli przesuwania produkcji podzespołów i całych urządzeń z Azji do kraju będącego ich odbiorcą. Jednocześnie coraz większą rolę będzie pełniło cyberbezpieczeństwo na wszystkich obszarach – od zapewnienia poufności kluczowych informacji, przez zabezpieczanie ciągów produkcji i maszyn stale podłączonych do sieci, aż po ochronę kluczowych osób przed negatywnym wpływem fake newsów, manipulacjami emocjonalnymi i incepcją złych strategii w sposób bliski temu z filmu Christophera Nolana[14].
- Biotechnologia, bionika, nanotechnologia. Wszystkie te branże uznawane są za przyszłość medycyny, gdyż będą pozwalały na ingerencję w proces leczenia lub usuwania naturalnych defektów na poziomie dotąd nieosiągalnym dla człowieka. Biorąc pod uwagę trend lawinowo rosnących wydatków na zdrowie (wynikający ze starzenia się społeczeństwa i rosnących dochodów), dziedziny te, mimo swojej znacznej kapitałochłonności, wydają się być skazane na popularność i swego rodzaju „wyścig zbrojeń”. Firmy farmaceutyczne, które wynajdą leki na nieuleczalne dotąd choroby, otrzymają ogromną premię do rentowności – taką, jaką zazwyczaj otrzymuje monopolista.
- Technologie wspierające kontakty międzyludzkie (social media+). Jeśli wierzymy w rozwój społeczeństw i oparcie ich ponownie o stabilne, liczne rodziny, musimy wierzyć również w to, że gospodarka wygeneruje rozwiązania, które zachęcą ludzi do komunikacji, wspólnego przeżywania ważnych chwil, dzielenia się emocjami. Stworzy to potężny rynek konsumencki, który będzie tym efektywniejszy, im więcej użytkowników zgromadzi się w jednym miejscu. Naturalnie premiowani będą więc pionierzy, ewoluujący z czasem w monopolistów. Powrót do budowania prawdziwych relacji w sferze prywatnej jednocześnie zachęci do tworzenia wzajemnego zaufania w sferze biznesowej (sprowadzającego się ostatecznie do weryfikacji i wzajemnego polecania partnerów handlowych itp.).
Podsumowanie. Mapa drogowa dla polskich elit
Futurologia rodziła się w pierwszych dekadach po II Wojnie Światowej. Był to okres bardzo dynamicznej odbudowy gospodarki i szybkiego wzrostu dobrobytu w Starym Świecie. Ludzie doskonale pamiętali okropności Wojny i chcieli zrobić wszystko, aby oszczędzić ich sobie i swoim potomkom. Pracowali ciężko, aby zbudować stabilny, przewidywalny i bogaty świat. Byli żywymi świadkami błędów cywilizacji Zachodu i na tej brutalnej lekcji nauczyli się jak postępować, aby żyć w pokoju.
Niestety, historia ma to do siebie, że nawet najpoważniejsze nauki z niej wyciągane, po jakimś czasie zostają zapomniane. Prędzej czy później ludzkość zatacza koło i po okresie prosperity wpada w czasy kryzysu. Wojny światowe zostały wprawdzie zastąpione przez krachy giełdowe, a zamiast karabinów mierzymy do siebie państwowymi funduszami majątkowymi. Nie zmienia to jednak ostatecznego efektu tych starć. Kryzys wciąż jednych spycha w dół, a innych wyciąga na piedestał.
Na szczęście jako Polacy możemy uczyć się nie tylko na swoich błędach. Najwyższy czas, abyśmy skorzystali z lekcji, które dała nam historia. Jest w końcu w nas siła, dzięki której możemy zapanować nad choćby najbliższą przyszłością Polski – zaplanować ją i konsekwentnie realizować dobrą strategię wzmacniania naszej gospodarki. Musimy to potraktować jako obowiązek wobec siebie i kolejnych pokoleń, którym pozostawimy naszą ojczyznę. Wykorzystajmy te siły, które na pewno będą też w kolejnych pokoleniach Polaków: ambicję, głód indywidualności i pragnienie dumy ze swojej historii i tożsamości. Przekujmy je na nasz sukces.
Mamy przed sobą wielkie możliwości. Polacy – często wbrew temu, co próbują nam wmówić nasi przeciwnicy – to naród doświadczony, wykształcony, zdolny i pracowity. Biorąc pod uwagę światowe trendy i rosnące znacznie najwybitniejszych jednostek, mamy niesamowity potencjał do budowy najwyższej jakości kadr dla przemysłu przyszłości.
Obiektywne okoliczności historyczne i miejsce na mapie gospodarczej świata nakłada na nas również pewne powinności. Staliśmy się częścią światowych łańcuchów dostaw i handlu. Centra usług wspólnych ulokowane w Polsce zabezpieczają dziś back offices kluczowych przedsiębiorstw finansowych czy produkcyjnych na całym świecie. Laboratoria biotechnologiczne dostarczają wstępnie przebadane molekuły dla największych koncernów farmaceutycznych. Nasze fabryki produkują kluczowe podzespoły do niemieckich i koreańskich samochodów. Musimy umieć to wykorzystać i poprzez sprytne naśladowanie powoli przejmować te rynki.
Wreszcie są takie obszary, w których po prostu musimy nadrobić przepaść do gospodarek rozwiniętych – inaczej los nasz będzie marny. Polacy najlepiej mobilizują się wobec fizycznego zagrożenia, dlatego wierzę głęboko, że i z takimi wyzwaniami sobie poradzimy. Przewidywany przez ogromną większość ekonomistów kryzys polskiego rynku pracy może został złagodzony przez naturalną dla naszych rodaków szarą strefę. A miejsca pracy zabrane przez roboty mogą nagle odnaleźć się w dotąd nieistniejących branżach. Nie ma w końcu takiej biedy, z którą nie poradziłby sobie przedsiębiorczy Polak.
Polska
gospodarka może też podążać tą samą drogą, co do tej pory. Nie byłoby to nic
dziwnego, gdybyśmy wciąż korzystali z zagranicznego kapitału, pracowali w
zagranicznej firmie i kupowali zagraniczne produkty do naszych mieszkań,
zakupionych na kredyt denominowany w zagranicznej walucie. Jestem jednak
przekonany, że głód polskości, ambicji, dumy narodowej i prawdziwej siły pchnie
nas w ciągu najbliższy stu lat w górę, do samego szczytu. Do ekstraklasy
suwerennych i bogatych państw.
[1] S. Lem, Fantastyka i futurologia, Wyd. Literackie, Kraków 2003
[2] PwC, The World in 2050, Luty 2017, https://www.pwc.com/gx/en/issues/economy/the-world-in-2050.html
[dostęp: 20.10.2018]
[3] Fundacja Republikańska, Główne ryzyka I bariery prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Perspektywa mikroprzedsiębiorców i małych przedsiębiorstw, Maj 2017, https://fundacjarepublikanska.org/2017/05/ryzyka-i-bariery-raport/
[dostęp: 20.10.2018]
[4] M.in. Red. J. Kotowicz-Jawor, Innowacyjność polskiej gospodarki w przejściowej fazie rozwoju, Warszawa 2016; Red. J. Gajewski, W. Paprocki, J. Pieriegud, Cyfryzacja gospodarki i społeczeństwa. Szanse i wyzwania dla sektorów infrastukturalnych, Gdańsk 2016; A. Halesiak, Drugi etap doganiania. Ku gospodarce opartej na kapitale i wiedzy, w: Polska jutra – chcemy i możemy być lepsi, Gdańsk 2016; Z. Karaczun, Polska 2050 – na węglowych rozstajach, Listopad 2012.
[5] Fundacja Republikańska, Akumulacja kapitału w gospodarce Polski, Listopad 2017, https://fundacjarepublikanska.org/2017/11/akumulacja-kapitalu/
[dostęp: 20.10.2018]
[6] Tamże.
[7] Ministerstwo Sprawiedliwości, Przestępczość i polityka karna w Polsce na tle innych krajów Unii Europejskiej, Luty 2017, https://www.ms.gov.pl/Data/Files/_public/broszury-i-publikacje/przestepczosc_i_polityka_karna_w_polsce_na_tle_innych_krajow_unii_europejskiej.pdf
[dostęp 21.10.2018]
[8] CBOS, Opinie o bezpieczeństwie i zagrożeniu przestępczością, Warszawa, Kwiecień 2017, https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2017/K_048_17.PDF
[dostęp: 21.10.2018]
[9] J. Gniadek, H. Kępka, J. Kotyński, Konwergencja realna szansą dla polskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych, Warszawa 2016
[10] Skrót angielskich słów Strengths, Weaknesses, Opportunities i Threats, czyli silne strony, słabe strony, szanse I zagrożenia. Jest to jedna z najpopularniejszy technik porządkowania i analizy informacji dotyczących projektów
[11] R. Benson-Armer, S. Noble, A. Thiel, McKinsey, The Consumer Sector in 2030: Trends and Question to Consider, https://www.mckinsey.com/industries/consumer-packaged-goods/our-insights/the-consumer-sector-in-2030-trends-and-questions-to-consider
[dostęp: 20.10.2018]
[12] Oznacza to proces, w którym na stanowiska państwowe przechodzą czołowi menedżerowie z rynku, a po zakończeniu kadencji wracają do biznesu. Ciągła wymiana kadr między sektorem publicznym i prywatnym ma gwarantować realizację interesu wielkich korporacji i jego zbieżności z interesem państwa.
[13] INSEAD (fr. Institut européen d’administration des affaires) – jedna z największych prywatnych szkół zarządzania i biznesu na świecie, założona w 1957 roku we Francji. Wielokrotnie zajmowała czołowe miejsca w światowych rankingach szkół prowadzących kursy MBA
[14] W filmie „Incepcja” grupa pod przewodnictwem postaci granych przez Michaela Caina i Leonardo di Caprio „włamywała” się do snów swoich ofiar i „zaszczepiała” w ich podświadomości pomysły mające ogromny wpływ na ich majątki, jak np. podział posiadanego wielkiego przedsiębiorstwa, na czym mógł skorzystać konkurent